sobota, 27 lutego 2016

9#Jeszcze kilka metrów więcej

MAN/ Krapp Leguan













DANE TECHNICZNE








Wraz z końcem zimnej wojny nastąpił gwałtowny zwrot w założeniach strategicznych NATO, na­leżało uwzględnić większą szerokość przeszkód wodnych występujących w środkowej Europie. Spowodowało to zapotrzebowanie na dłuższe mosty samo­bieżne w wielu krajach. Koncern MAN Technologie AG przedstawił własne roz­wiązanie -Leguan.

Ciężki system mostu samobieżnego przystosowany jest do obciążeń do 70 ton i budowaniu przeprawy przez przeszkody wodne o szerokości 26 m, czyli o cztery metry więcej niż używany dotychczas Biber (niem. Bóbr). System ten został opracowany i skonstruowany wspól­nie przez koncerny Krupp oraz MAN GHH. Główną zaletą tego systemu mostu składa­nego jest elastyczność zabudowy, może on być montowany na różnego rodzaju podwo­ziach. Standardowo montowany jest jednak na podwoziu terenowego samochodu cię­żarowego MAN-f-AF 36.422 VFAE 8x8, w którym obniżono kabiną a średnica skrętu wynosi 29 m.

Swobodnie poruszający się most

Omawiany most składa się z dwóch przę­seł 13 metrowej długości i dwumetrowej szerokości. Jedno przęsło zbudowane jest z dwóch elementów, które połączone są na stałe wspornikami. W chwili rozpoczęcia procesu rozkładania mostu, górny element unoszony jest nieco w górą a dolny zostaje wysunięty do przodu na całą długość. Tak ustawione przęsła łączy sie w całość a następnie za pomocą hydraulicznego ra­mienia przesuwa w poziomie nad przeszko­dą wodną. Po wysunięciu na maksymalną długość, krawędź podnośnika opiera sią o podłoże i most zostaje opuszczony. Cię­żar pojazdu i przesuwanego ramienia sta­nowi przeciwwagą dla swobodnie przesu­wanego mostu. Po rozłączeniu z pojazdem most jest gotowy do przyjęcia przeprawy. Cały proces przebiega automatycznie, w cza­sie nie dłuższym niż osiem minut a całość operacji przeprowadza i kontroluje dwoje ludzi. Sterowanie możliwe jest również przez jedną osobą. Most może być ukła­dany również w trudnym terenie przy po­chyłości dochodzącej do dziesięciu pro­cent. Składanie mostu odbywa sią w odwrotnej kolejności i może być przeprowadzone z dowol­nej strony. W czasie ukła­dania pojazd podjeżdża tyłem jak najbliżej przesz­kody wodnej. Dużą zaletą systemu Leguan jest fakt, iż most rozkłada się w płaszczyźnie poziomej, co ułatwia skrytą przeprawą.


Podstawowy element systemu

Z kilku zestawów mostowych Leguan można również przy pomocy pontonów lub łodzi pneumatycznych składać promy lub mosty pontonowe. Produkowana jest obecnie odmiana z dodatkowym elementem monto­wanym miądzy rozsuniąte prząsła, pozwala­jąca na budową mostów przeprawowych o długości 34 i 42 m. System mostowy Leguan został zakupiony m.in. przez Nor­wegią, Singapur, Republiką Południowej Afryki oraz Wenezuelą. Istnieją również wersje na podwoziu gąsienicowym, które w Norwegii stanowi Leopard 1 a w US Army czołg M1, gdzie zestaw otrzymał nazwą Wolverine.


Read More

niedziela, 15 listopada 2015

8#Nieosiągnięty cel

Independent













DANE TECHNICZNE










  Nazwa "Independent" odnosi się do programu budowy czołgu którego idea powstała w wyniku doświadczenia z okresu I wojny światowej, według której, czołg powinien działać samodzielnie na polu walki bez wsparcia piechoty czy innych pojazdów.

   W końcowej fazie I wojny światowej opracowano w  Niemczech idee ciężkiego czołgu przełamania, którego uzbrojenie, opancerzenie oraz zdolności pokonywania okopów umożliwiłaby dokonywanie wyłomów w nieprzyjacielskich pozycjach obronnych. W 1918 roku trwały prace w Riebe-Kugellagerwerken przy budowie dwóch 150 t prototypów o gigantycznych rozmiarach, jednak oba zostały zniszczone przed kapitulacją. Owe "Groflkampfwagen K" miały posiadać załogę składającą się z 22 ludzi i uzbrojenie składające się z czterech szybkostrzelnych dział oraz 7 KM. Problemy transportowe miały być rozwiązane poprzez demontaż wykuszów z działami i transport koleją na specjalnych wagonach.

Pancernik czy czołg?
  Na początku lat dwudziestych sięgnięto w Anglii ponownie do tej idei w nowej formie. Wpływ taktyki działania na morzu, na konstrukcję nowego pojazdu był bardzo wyraźny. Podczas ruchomej walki z wrogimi czołgami przewidywano dla "Independent" podobną rolę jaką spełniał na morzu ciężki okręt linowy. Według tych zaleceń firma Vickers w kresie 1925-1926 zbudowała pojazd wyposażony w 5 uzbrojonych, obrotowych wieżyczek. Pojazd był silnie uzbrojony w broń maszynową ponieważ wszystkie cztery boczne wieże wyposażone były w KM kal 7,7 mm. Jedynie kopulasta duża wieża środkowa miała zamontowane działo kal. 47 mm i sprzężony z nim KM kal 7,7 mm oraz wyposażona była w kopułę obserwacyjną dowódcy. Kontaktował się on z pozostałymi wieżami za pomocą tak zwanego laryngophonu, czyli rury głosowej. Pojazd posiadał słabe opancerzenie do 25 mm grubości oraz niewielką prędkość maksymalnie do 32 km/h. Czołg w czasie testów okazał się bardzo trudny w obsłudze. Był on poza tym bardzo kosztowny, gdyż jego budowa pochłonęła 77 tyś funtów szterlingów. Po wybudowaniu 2 egzemplarzy zrezygnowano z budowy seryjnej. 













 Ślepa uliczka
  Firma Vickers-Armstrong zdając sobie sprawę, że nowe 16 t czołgi średnie wykazują wystarczająco dużą siłę bojową, i że w najbliższej przyszłości tworzyć będą kręgosłup nowoczesnych jednostek pancernych, zaprezentowała w 1928 roku prototyp średniego czołgu Tank Mk III. Czołg ten był właściwie zmniejszoną wersje Independent z podobnym uzbrojeniem, jednak zredukowano jego wagę poprzez zmniejszenie grubości pancerza do 14 mm. Jednak pojazd ten również nie trafił do produkcji seryjnej. Mimo wyraźnych zmian w koncepcji prowadzenia nowoczesnej wojny Brytyjczycy z uporem podejmowali jeszcze próby stworzenia tzw. czołgu przełamania.


Read More

wtorek, 13 października 2015

Tragiczny finał bohaterów stolicy 


70 lat temu - 13 sierpnia 1944 r., tuż po godz. 18 - na ul. Kilińskiego eksplodował wprowadzony przez powstańców na Starówkę niemiecki transporter ciężkich min. Zabił blisko 300 osób, a wydarzenie to przeszło do legendy jako wybuch "czołgu pułapki".


Nie była to największa masakra Powstania Warszawskiego. Podczas rzezi Woli w ciągu jednego dnia Niemcy zamordowali 20 tys. bezbronnych cywilów, a w zbombardowanym 31 sierpnia kościele i klasztorze Sakramentek przy Rynku Nowego Miasta zginęło pod gruzami około tysiąca osób. 

Ale to właśnie wybuch na Kilińskiego wymieniany jest wśród najstraszliwszych tragedii ogarniętego walkami miasta. 


Przyczyniły się do tego przekazywane przez świadków obrazy radosnego tłumu cieszącego się ze zdobycia "czołgu", a potem poćwiartowanych eksplozją ciał. Wokół wybuchu narosły mity, które wciąż zacierają obraz tego, co się wtedy stało.



W rocznicę wybuchu na Kilińskiego obchodzony jest Dzień Pamięci Starówki.


Jak to się zaczęło?

Niemcy w ramach przygotowania do szturmu na Stare Miasto ściągają do Warszawy coraz więcej ciężkiego sprzętu. Przyjeżdża 302. Batalion Pancerny wyposażony w ciężkie nosiciele ładunków wybuchowych Borgward B IV. Sprowadzono ich 64, z czego prawie wszystkie zostały w powstaniu zniszczone. Większość pojazdów pancernych trwale unieszkodliwionych przez powstańców i nazywanych przez nich potem "czołgami", albo wręcz "tygrysami", to były właśnie Borgwardy. Niemcy w Warszawie użyli tych pojazdów po raz pierwszy prawdopodobnie 13 sierpnia. Taki właśnie Borgward pod osłoną dwóch dział szturmowych 302. Batalionu Pancernego między godziną 9., a 11., wyjechał z Nowego Zjazdu na pl. Zamkowy, i po nagłej szarży utknął na barykadzie przegradzającej Podwale.




Akcja była pozbawiona wsparcia piechoty, więc zapewne chcieli wypróbować Borgwarda na nowym polu walki. To był mały gąsienicowy załogowy pojazd, który w trapezoidalnej skrzyni z przodu pancerza niósł półtonowy ładunek wybuchowy. 
Miał podjeżdżać, zrzucać ten ładunek i się wycofywać. 
W momencie, kiedy nie dałoby się go wycofać, Niemcy zakładali, że po ewakuacji kierowcy ładunek zostanie zdetonowany razem z pojazdem. 

Borgward, o którym mówimy, wbił się w barykadę i prawdopodobnie na niej utknął. Kierowca nie mógł go wycofać. 
Uciekł w momencie, gdy zaskoczeni całą tą nagłą akcją, z pewnym opóźnieniem obrzucili pojazd butelkami z benzyną. Powstańcy go podpalili, następnie ugasili i zorientowali się, że jest sprawny. Weszli do środka i zobaczyli, że nie ma żadnego działka, ani karabinów maszynowych. Znaleźli za to radiostację z mnóstwem zwojów kabli. 

To ona zwróciła ich uwagę, a przyczepiona z przodu kadłuba, niewyróżniająca się skrzynia z ładunkiem. Na barykadzie zjawili się dwaj oficerowie, szybko nabrali podejrzeń. 
Do kwatery Batalionu dotarła informacja o zatrzymaniu przez powstańców na barykadzie niemieckiego pojazdu opancerzonego, którego ze względu bezpieczeństwa nie należy go wprowadzać na Stare Miasto.

Fakt, że po zmroku miał go zbadać patrol saperski wskazuje, że dowódcy bezbłędnie zidentyfikowali kryjące się w nim zagrożenie. 
Tymczasem przez następne cztery czy pięć godzin Borgward stał na barykadzie. 
Niestety już koło godz. 14 "czołg" był na chodzie i po sprawdzeniu wprowadzony został na teren dzielnicy


Pojazd objeżdżał dzielnicę, mijał kolejne wewnętrzne barykady. Zatrzymywał się co pewien czas, tłum gęstniał. 
Przy Barbakanie ktoś krzyknął "Lotnik, kryj się!" i ludzie się rozbiegli. Dzięki temu pojazd mógł szybciej skręcić w Podwale i dojechać do Kilińskiego. 
Tam znowu wokół niego zebrał się spory tłum, kilkaset osób. 

Byli tam m.in. żołnierze z Batalionu "Gustaw", którzy nieśli trumnę dla poległej sanitariuszki. 

Grupka ludzi stała na rogu i słuchała wystawionego na parapet radia. 
Wokół znajdowały się kwatery trzech oddziałów powstańczych, żołnierze, którzy nie pełnili służby, zwabieni gwarem kręcili się po ulicy. Pojazd wjechał na niski nasyp przedzielający ulicę Kilińskiego. Kierowca chciał go sforsować po czołgowemu, z marszu, i Borgward się znowu zatrzymał. Zawisł na tej małej barykadzie.

Być może wtedy kierowca zaczął manipulować dźwigniami, żeby wrzucić niższy bieg i niechcący zrzucił ten ładunek. Świadkowie wspominają, że nagle od przodu pojazdu oderwała się skrzynia i zsunęła między zaskoczonych gapiów. Następuje sugestywny i przerażający moment, w którym ludzie myślą, że to jest jakaś skrzynia z narzędziami, usiłują te pół tony dźwignąć i z powrotem zainstalować na przedzie pancerza. 

Tymczasem po zrzuceniu ładunku działał on jak granat - wysuwała się zawleczka i mechanizm opóźniający, pozwalający pojazdowi wycofanie się na bezpieczną odległość. Według regulaminu miało to być ok. 150 metrów. 
Ile zatem czasu upłynęło od zwolnienia ładunku do wybuchu? 
Kilkadziesiąt sekund, minuta, dwie? 

Eksplozja o nastąpiła tuż po godz. 18.


Read More

piątek, 2 października 2015

7#Inteligentna amunicja wyszukaj i zniszcz dla artylerii.

SMArt 155



   
  Wartość bojowa każdego czołgu polega na wyważeniu takich czynników jak siła ogniowa, mobilność oraz opancerzenie. Jednym z ważnych elementów jest również jego ciężar. Dlatego przy konstrukcji czołgów stawia się na maksymalne zmniejszenie wagi przy zachowaniu jak najmocniejszego pancerza, dużego kalibru broni głównej oraz zapasu amunicji.

   Gdyby pojazdy bojowe posiadały cały pancerz jednakowej grubości, ich ciężar wzrósłby niewspółmiernie, dlatego opancerzenie jest zróżnicowane pod względem grubości w zależności od zagrożenia, na jakie narażona jest dana część pojazdu. Najgrubszy pancerz znajduje się zawsze z przodu kadłuba i wieży, w następnej kolejności chronione są boki. Tył, spód oraz górne elementy pojazdu są z reguły osłonięte najcieńszym pancerzem. Te słabości wykorzystywane są zwłaszcza przez stosowanie min oraz wyspecjalizowaną broń montowaną w samolotach. Katastrofalny skutek dla wszelkich zgrupowań pancernych lub nawet pojedynczych pojazdów mają zwłaszcza ataki samolotów. Przeciw odłamkom bomb burzących artylerii pancerz posiadany przez pojazdy bojowe jest dostatecznie wystarczający.


Inteligentna amunicja
  Powstała zatem koncepcja Suchzundermu-nition Artillerie [SMArt niem. wyszukująco-zwalczająca amunicja artylerii]. Zasada działania tej „inteligentnej" amunicji artyleryjskiej kaliber 155 mm, polega na wystrzeleniu pocisku w kierunku opancerzonych pojazdów bojowych, których sam poszukuje a po wykryciu niszczy. Strzelanie jest podobne jak amunicją klasyczną. Odpalany jest pocisk nosiciel z zapalnikiem czasowym , który zawiera dwa pod pociski.
Po dotarciu pocisku w rejon celu następuje zadziałanie zapalnika, rozcalenie pocisku nosiciela i wyrzucenie pod pocisków, które opadają swobodnie na spadochronach.
Na określonej wysokości uaktywniają się układy śledzenia, którymi są czujniki podczerwieni i radiowe. Czujniki po odnalezieniu celu określają jego dane i zapisują w pamięci, a następnie odpalają w jego kierunku formowany wybuchowo pocisk poruszający się z prędkością hiperdźwiękową.
Cel zostaje zniszczony z góry dzięki energii kinetycznej strumienia kumulacyjnego. Jeżeli pocisk nie napotka żadnego celu ulega samozniszczeniu, dzięki czemu unika się kłopotliwych później niewypałów. Zastosowane sensory są niewrażliwe na zakłócenia i efektywnie potrafią zwalczać wrogie pojazdy, jednak najlepiej używać ich przy dalszych odległościach gdyż istnieje niebezpieczeństwo rażenia własnych pojazdów. Dzięki wprowadzeniu tego typu pocisków zmniejszone zostało znacznie zużycie amunicji gdyż zniszczenie takiego celu, jakim jest pojazd opancerzony pociskami konwencjonalnymi, pociągnęłoby za sobą znacznie większe jej zużycie.

Punkt nad celem.
   Zasięg pocisków SMArt wynosi 28 km przy strzelaniu z haubicy samobieżnej PzH 2000 i 22,5 km z M109A3 GE A1. Dzięki wprowadzeniu nowej amunicji rola artylerii uległa zwiększeniu, gdyż teraz wystarczy wystrzelić pocisk w punkt nad celem, aby go zniszczyć. Od 1999 roku SMArt pod oznaczeniem DM 702 wszedł na uzbrojenie batalionów artylerii Bundeswehry. Te artyleryjskie pociski inteligentnego wykrywania i zwalczania celów opancerzonych mogą być wystrzeliwane z wszystkich dział z lufą kal. 155 mm, i prawdopodobnie w niedługim czasie zostaną wprowadzone do arsenałów wielu państw.






Read More

środa, 23 września 2015

6#Odwaga silniejsza od pancerza!

Podobno trzynastka to pechowa liczba. Na pewno zgodziliby się z tym żołnierze 4. Pułku Pancernego County of London Yeomanry (CLY), którzy właśnie 13 czerwca 1944 roku zostali rozbici w pył przez… pojedynczy czołg Tygrys, pod dowództwem Michaela Wittmanna.
Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. 4. Pułk Pancerny bez walki zajął miasto Villers-Bocage. Pewien niepokój wśród entuzjastycznie witanych przez Francuzów pancerniaków, budziła tylko łatwość tego sukcesu. Przecież zdobyta miejscowość miała niebagatelne znaczenie strategiczne! Stanowiła klucz do dalszej ofensywy na Caen, gdzie trwały zażarte walki o przełamanie niemieckich pozycji.
Wkrótce miało się okazać, że były to tylko dobre złego początki…

Krwawa łaźnia 

Brytyjczycy popełnili kardynalny błąd – nie wysłali zwiadu. 
Czekała ich za to sroga kara. Nie wiedzieli bowiem, że w oddalonym o kilkaset metrów lasku, nieopodal drogi krajowej N 170, którą zamierzali ruszyć dalej, ukryło się pięć Tygrysów z 2. kompanii 101. ciężkiego batalionu pancernego SS, których zadaniem było przeprowadzenie rekonesansu w tym rejonie. 
Dowodził nimi nie byle kto, bo sam SS-Obersturmführer Michael Wittmann. Człowiek którego bez cienia wątpliwości można nazwać jednym z największych asów wojsk pancernych II wojny światowej. Wystarczy wspomnieć o 117 radzieckich czołgach zniszczonych przezeń na froncie wschodnim. 
Teraz o jego skuteczności mieli przekonać się na własnej skórze Brytyjczycy.



Być może, gdyby Niemcami dowodził ktoś inny, wydarzenia potoczyłyby się odmiennie, wszak zdrowy rozsądek podpowiadał, że starcie pięciu czołgów z całym pułkiem pancernym to marny pomysł. Lepiej było pozostać w ukryciu, zameldować o sytuacji i wezwać wsparcie. 

W tym miejscu najlepiej oddać głos samemu Wittmannowi, który tak relacjonował wydarzenia, które rozegrały się rankiem 13 czerwca:

"Nie udało mi się zebrać całej kompanii, musiałem działać bardzo szybko, ponieważ musiałem przyjąć, że nieprzyjaciel już mnie wykrył i teraz zrobi wszystko, aby wyłączyć mnie z akcji już na pozycji wyjściowej. 
Wyjechałem więc z jednym wozem bojowym, innym wozom przekazałem rozkaz, aby w żądnym wypadku nie wycofywały się ani na krok, lecz za wszelką cenę utrzymywały zajmowane pozycje. 
Pojechałem prosto w kierunku kolumny, zaskakując Anglików […].

Najpierw zniszczył dwa czołgi z prawej strony kolumny, potem jednego z lewej i skręcił w lewo, celując w sam środek pułku pancernego i batalionu transporterów opancerzonych. Jechał w tym samym co oni kierunku, drogą naprzeciw końcowej części kolumny, niszcząc w czasie jazdy wszystkie czołgi, które kierowały się w jego stronę. W szeregach nieprzyjaciela widać było ogromne zmieszanie. 
Po chwili dotarł do miejscowości Villers, wjechał prawie do jej centrum, gdzie zainkasował trafienie z ciężkiego działa przeciwpancernego.


"Mój czołg nie mógł się poruszać. 
Nie namyślając się wiele, rozstrzelałem wszystko co znajdowało się jeszcze w moim zasięgu. 
Nie miałem już łączności radiowej, więc nie byłem też w stanie dowodzić swoją kompanią […].

Zdecydowałem, iż musimy się stamtąd wydostać. Wziąłem tyle broni ręcznej, ile mogliśmy unieść, nie wysadziłem jednak swojego czołgu, ponieważ wierzyłem, że wkrótce po niego wrócimy."


Według słów Wittmanna zniszczył on wtedy 21 czołgów oraz kilkanaście transporterów opancerzony. W rzeczywistości Wittmann chyba nieco przesadza, bowiem dopiero dodanie czołgów, transporterów opancerzonych i ciężarówek dawało 21 pojazdów wroga unicestwionych w przeciągu 20 minut. Tak czy inaczej, niezły wynik!

Jak to możliwe?

Ale jak to się stało, że jeden czołg dokonał takiego spustoszenia? 
Odpowiedź jest zaskakująco prosta.

Wozy bojowe, którymi dysponowali Brytyjczycy po prostu nie były w stanie zrobić krzywdy Tygrysowi Wittmana. Pociski wystrzeliwane z 75-milimetrowych dział Shermanów i Cromwelli odbijały się od grubego pancerza czołgu i dopiero trafienie w koło napędowe unieruchomiło siejącą chaos i zniszczenie bestię. 
Z kolei 88-milimetrowe, długolufowe działo Tygrysa była iście zabójczą bronią.


Alianci biorą odwet...

Wittmann został sowicie nagrodzony Mieczami do Krzyża Rycerskiego z Liśćmi Dębu oraz awansem na SS-Hauptsturmführera, ale niedługo cieszył się tymi honorami. 

Już 8 sierpnia, w trakcie kontrataku na Saint-Aignan-de-Cramesnil, jego czołg podobnie jak cztery inne Tygrysy – został zniszczony, zaś on i cała jego załoga zginęli na miejscu. 

Oficjalnie trafienie, które wyeliminowało pancernego asa przypisuje się jednemu z Shermanów 1. batalionu pułku Northants Yeomanry. 

Zarazem, jak to w życiu, sukces ma wielu ojców, tak więc do miana pogromców Wittmanna poczuwali się również czołgiści z 4. Kanadyjskiej Dywizji Pancernej, a nawet nasi dzielni żołnierze generała Maczka…

Read More

niedziela, 13 września 2015

5#Oznaczenia wojsk niemieckich.

Godła dywizji pancernych niemieckiego Wehrmachtu


            Każda niemiecka dywizja pancerna podczas II wojny światowej posiadała własne godło, które pozwalało odróżnić jej pojazdy od pozostałych.

   Początkowo godła były prostymi znakami geometrycznymi lub runicznymi. Niektóre jednostki nosiły herby miast lub miały godła w postaci motywów symbolicznych. Niektóre pojazdy posiadały indywidualne znaki załóg. Godła malowano za pomocą szablonów lub od ręki; zazwyczaj kolorem złocistożółtym, białym lub czerwonym w miejscach charakterystycznych dla poszczególnych dywizji. Znaki te w niektórych jednostkach były stałe, w innych zmieniano je w różnych okresach wojny, niejednokrotnie umyślnie, w celu zmylenia przeciwnika. Poniżej przedstawiono niektóre godła niemieckich jednostek pancernych.

1. Dywizja Pancerna

   Została sformowana 1935 r. w Weima­rze. Była pierwszą jednostką pancerną Wehrmachtu. Podczas kampanii w Polsce znakiem rozpoznawczym był namalowany przekręcony krzyż (a), a w kampanii na za­chodzie we Francji, godłem był stylizowa­ny biały liść dębu. W okresie operacji Bar­barossa (1941/421 pojazdy tej dywizji były oznakowane żółtą odwróconą literą "Y" (b). Od 1943 r. dywizja powróciła do poprzed­niego znaku - białego liścia dębu.

2. Dywizja Pancerna

   Dywizja powstała w 1935 roku w Würzbur- gu. Po Anschlussie Austrii została przeniesiona do Wiednia. W czasie kampanii w Polsce jednostka miała godło w postaci dwóch małych żółtych punktów (c). Identycz­ne godło nosiły pojaz­dy tej dywizji we Fran­cji, w 1940 roku. W kampanii bałkań­skiej czołgi 2.DPanc nosiły już nowe godło w postaci "Yl" (litery "Y" i małej pionowej kreski malowanej za­raz obok "Y"). Godło malowane było kolo­rem żółtym. W połowie 1943 roku godło dywizji zmie­niono na trójząb (d). Godło to było używane przez jednostkę do końca wojny.

3.Dywizja Pancerna


 3.DPanc powstała w październiku 1935 roku w Berlinie. W okresie przedwojennym dywizja wielokrotnie uczestniczyła w defila­dach. Była niejako „wizytówką” niemieckiej Panzerwaffe. 3.DPanc posiadała kilka ty­pów godeł dywizyjnych. Najwcześniejszym było położone "E" (e) (później ten znak był godłem 20.DPanc), nieco później pojazdy oznaczano odwróconym T z dwoma pio­nowymi kreskami u góry znaku (f). Od lata 1943 roku znakiem był stylizowany herb Berlina - niedźwiedź.

4.Dywizja Pancerna

  
  Dywizja została sformowana w paździer­niku 1938 roku w Włrzburgu. Czołgi i inne pojazdy 4.DPanc w 1939 roku nosiły go­dło w postaci trójramiennej gwiazdy (g), w 1940 oznaczenie w postaci żółtego "Y" wpisanego w okrąg (h) (także namalowa­nego żółtą farbą). Ostatni typ znaku to żółte odwrócone "Y" i trzy pionowe kreski umieszczone u góry znaku.

5.Dywizja Pancerna


  Dywizja została sformowana w listopadzie 1938 roku w Oppeln (Opolu). Najczęściej stosowanym godłem była żółta litera "X" (j). W latach 1939-1940 stosowano też oznaczenie w postaci odwróconej litery "Y" z punktem umieszczonym u podstawy znaku (i). Godło malowano żółtą farbą.


6.Dywizja Pancerna


   6.DPanc została sformowana w paździer­niku 1939 roku z dawnych jednostek 1.Dywizji Lekkiej (Leichte Division). 6.DPanc nosiła godło w postaci dwóch "X", w latach 1939-1940 godłem był odwrócony "Y" z dwoma żółtymi punktami namalowanymi w połowie wysokości znaku (k). W latach 1940-1941 w niektórych pododdziałach używano godła przedstawiającego żółty topór. Latem 1943 roku pod Kurskiem znakiem były trzy pionowe kreski połączo­ne u dołu poziomą linią (I).

 7.Dywizja Pancerna


   Dywizja sformowana w październiku 1939 roku powstała na bazie 2.Dywizji Lekkiej. Jednostki sławnej „Rommlowskiej” 7.DPanc początkowo nosiły godło w postaci odwró­conego "Y" z trzema punktami namalowa­nymi żółtą farbą. Później godłem 7.DPanc była żółta litera "Y” (m). W bitwie pod Kur­skiem czołgi tej dywizji nosiły oznaczenia w postaci odwróconej czarnej litery "T" (n).

8.Dywizja Pancerna


   
   8.DPanc została sformowana w paździer­niku 1939 roku w Gottbus ze składu 3.Dywizji Lekkiej. Godłem 8.DPanc było po­czątkowo żółte "Y", z żółtym punktem umieszczonym u góry znaku (o). W 1941 roku godło zmieniono na "Y" z pionową kre­ską u dołu znaku (p).


9.Dywizja Pancerna


   Dywizja została utworzona w styczniu 1940 roku w Wiedniu z jednostek 4.Dywizji Lekkiej. Godłem 9.DPanc była żół­ta litera "Y" i dwa punkty umieszczone u dołu znaku. W 1939 roku używano też godła geometrycznego (q). W 1941 roku godło zmieniono wprowadzając w miejsce punktów dwie prostokątne kreski umiesz­czone u podstawy litery "Y" (r).


10.Dywizja Pancerna


   Dywizja została sformowana w trybie mobilizacji alarmowej w kwietniu 1939 roku w Pradze. Początkowo godłem 10.DPanc była żółta litera "Y" z trzema małymi kropkami (s). Nieoficjalnym go­dłem 7.Pułku Pancernego był żubr. W 1942 roku zmieniono kropki w godle dywizji na małe pionowe kreski (t).
Read More

wtorek, 30 czerwca 2015

4#Symbol Armii Czerwonej.

T-34/76A













DANE TECHNICZNE










    To, co konstruktorzy - Michaił Koszkin, Aleksander Morozow i Nikołaj Kuszerenki mieli w 1939 roku na swych deskach kreślarskich, można nazwać majstersztykiem i jedną z najbardziej udanych konstrukcji czołgów średnich.

    Zręcznie zebrano doświadczenie i uwagi ostatnich lat w postaci nowego czołgu T-34/76. W maju 1940 r. ruszyła produkcja w Zakładach Pancernych im. Kirowa. Rewolucyjnym rozwiązaniem okazało się zastosowanie skośnych powierzchni pancerza, które jeszcze bardziej wzmacniały jego wytrzymałość. Szerokie gąsienice ze stali manganowo-magnezowej, na pięciu wielkich podwójnych kołach jezdnych ze zmodyfikowanym zawieszeniem typu Christie przystosowano do wymagań ciężkiego terenu, poprzez mały nacisk na podłoże - tylko 0,8 bara. Początkowo uzbrojony w działo kalibru 76,2 mm L/11, później w L41,2, T-34 dysponował niezwykle dużą siłą ognia. 


        Przewaga techniczna.
Szybko zorientowano się, że nowy czołg poprzez udany kształt i zwrotność znacznie przewyższa swoich niemieckich odpowiedników. Dzięki świadomie zastosowanym prostym zestawom montażowym otrzymano konstrukcję dokładnie odpowiadającą wymaganiom finansowym rosyjskiego przemysłu. Wieżyczka miała niemalże sześciokątny kształt, została zespawana z płyt ze stali walcowanej. Późniejsze wersje  otrzymały wieżyczki o jeszcze korzystniejszym i okrągłym kształcie z jednolicie odlanej stali. Czołg T-34/76 montowano  w siedmiu wariantach ze specjalnym wyposażeniem: jako ciągnik artyleryjski, wóz pogotowia technicznego, z trałem przeciw minowym i pojazd inżynieryjny. T-34/76 był zastępowany prze swą zmodyfikowaną wersję T-34/85.
T-34/85

Niespodziewane kłopoty.
Do końca 1940 roku wyprodukowano 115 takich czołgów, które jednak zbyt późno pojawiły się na froncie fińskim. Kiedy 22 czerwca 1941 pod Grodnem na Białorusi wojska Rzeszy stanęły naprzeciw nowych czołgów, zaskoczenie było kompletne. W niemieckich meldunkach z rozpoznania całkowicie brakowało informacji o sowieckich T-34 wystawionych do walki w liczbie 1200 sztuk. Choć niemieckie czołgi ustępowały sowieckim, niemniej jednak pozostawiły wiele zniszczonych T-34 na polu walki. Taktyczny błąd dowództwa sowieckiego nie pozwolił na atak dużymi siłami w formie zmasowanych klinów. Przydzielono poszczególne jednostki do różnych formacji wzdłuż linii frontu, przez co T-34 nie mogły wykorzystać swojej przewagi. Stały się pojedynczymi ofiarami dla niemieckich niszczycieli czołgów. Nowe czołgi wywarły tak silne wrażenie na Niemcach, że w krótkim czasie postanowili zbudować własną jednostkę opartą na rozwiązaniach z T-34. W każdym razie przyspieszyło to pojawienie się po niemieckiej stronie Tygrysów i Panter.

Read More